Wierzę, że droga, którą Bóg nas przeprowadza, cuda, których doświadczamy, i głód Jezusa, który został w nas rozbudzony, to nie jest nasza prywatna sprawa. Świadectwa Bożego działania są do tego, by budować wiarę całego Kościoła. W Ewangelii Jana 4:48 Jezus mówi: „Jeżeli nie zobaczycie znaków i cudów, nie uwierzycie” – i wrócił do uzdrawiania i czynienia cudów jeden po drugim. Ta wypowiedź nie była skargą, a stwierdzeniem faktu. On nas nie kupuje ponadnaturalnymi sztuczkami – wykupił nas raz i dobrze, i na zawsze – swoją krwią. Ocalił nas, obmył, oczyścił i uświęcił. Jeżeli tego cudu nie zobaczymy, nie uwierzymy. A jeżeli „mniejsze” znaki i cuda nakierują naszą uwagę na ten – jeszcze lepiej. Byle tylko Chrystus był zwiastowany.
Świadectwa budują wiarę. Nie ma czegoś takiego jak „stabilna” wiara. Trofeum do postawienia w gablotce, które blaknie. Wiara ma być żywa, wypróbowywana – ale my musimy Bogu na to pozwolić… Nie chlubię się moją wiarą, chlubię się Chrystusem. Każde świadectwo Bożego działania, każdy znak, cud – odsłania przed nami Boże serce i prowadzi do poznania Go. Te historie są po prostu zbyt dobre, żeby się nimi nie dzielić :D.